Strona główna » Garbarnia – Świdniczanka 2:1 [RELACJA]

Postanowiłem wybrać się na to ciekawie zapowiadające się spotkanie. Jeszcze w czerwcu obie drużyny dzieliły aż dwie klasy rozgrywkowe, ale Garbarnia spadła z 2 ligi, a Świdniczanka pewnie wygrała rozgrywki lubelskiej 4 ligi. Istniały obawy, że Garbarnia może nie przystąpić do rozgrywek w III lidze, ale na szczęście czarny scenariusz się nie ziścił, a do tego zespół wzmocnili m.in. występujący już kiedyś przy Rydlówce doświadczeni Michał Czekaj czy Michal Klec, wokół których rozwijać będą mogli się młodsi piłkarze. Trenerem został również człowiek związany z klubem – Marcin Pluta, w ubiegłym sezonie asystent Macieja Musiała.

Gospodarze rozpoczęli mecz w ustawieniu 4-3-3, z dużą wymiennością pozycji pomiędzy trzema środkowymi pomocnikami. Beniaminek ze Świdnika natomiast wyszedł w schemacie 3-5-2 z dwoma rosłymi 9 w osobach Michała Palucha i Mateusza Kompanickiego. Nieoczekiwanie podopieczni trenera Łukasza Gieresza rozpoczęli mecz wysokim pressingiem, z czym nie potrafiła sobie poradzić Garbarnia. Dobra gra Świdniczanki mogła szybko przynieść korzyść, ale najpierw instynktownie Mateusz Bartusik wybronił strzał stopera Mateusza Pielacha po zamieszaniu jakie powstało przy aucie dla gości, a później po dalekim wykopie Pawła Sochy minimalnie niecelna okazała się próba lobu w wykonaniu Huberta Kotowicza. Te sytuacje najwyraźniej obudziły Garbarnię, gdyż mecz stał się wyrównany. W 39. minucie jeden z piłkarzy gości stracił na boku boiska piłkę, którą przejął Feliks Grzybowski i po dynamicznym rajdzie wpadł w pole karne, podał do Kleca, a ten z pomocą rykoszetu zdobył bramkę. Nieoczekiwanie chwilę później Świdniczanka doprowadziła do remisu. Klec podał do Bartusika, wrzucając trochę na konia swojego bramkarza, który złapał piłkę. Sędzia podyktował rzut wolny pośredni z 5 m, który na bramkę pewnie zamienił Paluch.

Garbarnia dobrze zaczęła drugą odsłonę, bo już po kilku minutach objęła prowadzenie, gdy kapitalnym strzałem z przed pola karnego popisał się Karol Dziedzic. Gospodarze w kolejnych minutach prowadzili grę, ale nie kreowali dogodnych okazji. Trener Świdniczanki dokonywał zmian, chcąc zmienić oblicze spotkania i ostatnie kilkanaście minut to był już silny napór gości. Najpierw po rajdzie przez nieomal pół boiska w doskonałej sytuacji znalazł się Kompanicki, ale uderzył w Bartusika, a dobitka innego z graczy gości była zbyt słaba, później wprowadzony w drugiej połowie Michał Koźlik fatalnie przestrzelił z bliskiej odległości. Świdniczanka w końcu dopięła swego, ale sędzia słusznie dopatrzył się przewinienia, jakiego Paluch dopuścił się na obrońcy gospodarzy, popychając go przy walce o pozycję przy górnej piłce. W końcówce mecz mógł zamknąć Karol Wątroba, ale trafił w słupek.

Świdniczanka postawiła na pewno wysoko poprzeczkę Garbarni i tak naprawdę zasłużyła na wywiezienie z Krakowa minimum jednego punktu, gracze trenera Gieresza byli jednak nieskuteczni. Widać, że absolutny beniaminek ma pomysł na grę, jest dość solidny i świadomy swoich atutów (SFG, w tym auty oraz długie piłki do wysokich napastników). Ciekawie wyglądała współpraca dwóch napastników – Palucha i Kompanickiego. To rzadko spotykane w naszej piłce, by zespół grał na dwóch wysokich atakujących, którzy jednak byli aktywni w całej trzeciej tercji boiska i nie ograniczali się do operowania w szesnastce. Rozczarował mnie Klim Morenkov, którego pamiętam z nietuzinkowych umiejętności dryblingu, jakie pokazywał w barwach Lechii Tomaszów Mazowiecki, jednak pozycja wahadłowego raczej nie jest dla niego optymalna, gdyż Uzbek miewa problemy w destrukcji. Niewielki impuls z ławki dał też doświadczony Patryk Czułowski, więcej spodziewałem się po tym zawodniku.

Garbarnia natomiast pokazała dużą wolę walki, co odróżnia ten zespół od tego, który spadł z 2 ligi w zeszłym sezonie – tamta Garbarnia by tego meczu z pewnością nie przepchnęła. To dopiero początek
sezonu i może to zabrzmieć kontrowersyjnie, ale uważam, że ta obecna kadra by miała większe szanse na utrzymanie w 2 lidze. Widać także dobrą atmosferę w zespole, którą z pewnością nakręca dobry początek sezonu. Dobrze pracował cały kolektyw, ale można wyróżnić Bartusika za dobre interwencje, a indywidualnie najwięcej zagrożenia stwarzali swoimi rajdami Daniel Morys i Grzybowski, którzy świetnie odnajdują się w pojedynkach jeden na jednego. Dobrze defensywą kierował Czekaj, którego wzrost niejednokrotnie okazywał się bardzo pomocny.

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *